wtorek, 3 stycznia 2012

Pierwsze zdjęcia Sonii

Udało mi się zrobić sesję zdjęciową mojej, nowej kocicy, z którą coraz bardziej się lubimy. Stwarzam jej warunki takie, aby mogła bezpiecznie czuć się u mnie w domu. Chyba ten etap został osiągnięty, bo zdjęcia same pokazują, jak Sonia czuje się w nowym miejscu.

























Tutaj Sonia daje upust swojej zabawie i rozkosznie to wygląda. Ma ulubioną myszę, którą meczy każdego dnia. Humor jej dopisuje i jest bardzo wesołą kotką. Od razu ją pokochałam i cały czas pracujemy na wzajemne zaufanie do siebie.





















Już wychodzi Sonia na balkon w szelkach. Niesamowicie jest ciekawa świata i otaczającej ją przyrody. Za wszystkim chciałaby biegać. Trochę jeszcze boi się hałasów z ulicy, ale jej ciekawość bierze górę. Siedzi sobie na fotelu balkonowym na kocyku i jak ma już dosyć wchodzi sama do mieszkania.

czwartek, 8 grudnia 2011

Jak sprawuje się Sonia?

Sonia jest przeuroczą kotką i dała się poznać, jako wielki miziak. Uwielbia wcinać wszystko, co jej podaję, najlepiej lubi suchą karmę Royala. Jest taką, kochaną kuleczką. Coraz śmielej porusza się po mieszkaniu i nie boi się tak Blekusia. Bleki też już mniej reaguje negatywnie na nią. Jeszcze nie ma takiej więzi między nimi, ale mam nadzieję, że z czasem będą się bardzo dobrze czuć ze sobą. Sonia śpi koło mnie, jak Bleki wybierze sobie inne miejsce na spanie. Sonia uwielbia być miziana po brzuszku i główce. Zadowolona rano wskakuje mi na łóżko, przemiło mruczy i tarza się po kołdrze. Fajnie to wygląda i nie da się jej nie pogłaskać. Lubi też czasami tak zasymulować i chwycić ząbkami oraz pazurkami w zabawie. Dobrze, że ma obcięte pazurki, bo solidnie podrapałaby mnie nieźle.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Po długiej przerwie...

Jako właścicielka musiałam przetrwać utratę mojej kocicy i zajęło mi to trochę czasu. Z drugiej strony mój kot starszy, Bleki został sam, jak palec, więc postanowiłam znaleźć dla niego nową towarzyszkę. Z każdym dniem widziałam, że robi się bardzo smutny i tęskni za swoją kocicą. Jak ona była, to bawili się razem i tryskał energią. Wraz z jej utratą, jakby odeszła cząstka jej z niego. Gdy trochę doszłam do siebie, rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniej kotki dla mojego Blekusia. Oczywiście nieodzownym pomocnikiem jest internet, dzięki niemu mogłam przeglądać strony z adopcją kotów z dokładnymi opisami i niejednokrotnie smutnymi historiami kocimi. Dlaczego o tym wspominam, ponieważ zetknęłam się z podobnymi przeżyciami tych zwierząt. Cały czas zadaję sobie pytanie, jak można tak krzywdzić biedne zwierzaki? Jak takim ludziom uchodzi to na sucho i bez żadnych konsekwencji?
Wracając do poszukiwań. Natrafiłam na portal, który zajmuje się adopcją zwierząt. Nazywa się Morusek.pl. Na nim można wyszukać po różnych kryteriach swojego, przyszłego kotka albo pieska, rzadziej inne stworzenia, ale też się zdarzają. Spodobał mi się ten portal i zaczęłam intensywnie szukać nowej kotki. Fajne jest to, że każdy kotek i piesek mają zrobione zdjęcia w różnych ujęciach i można dokładnie je zobaczyć. Przejrzałam różne ogłoszenia i chyba z kilkadziesiąt zdjęć różnych kotek. Na samym początku wpadła mi przepiękna kotka dosłownie łudząco podobna do tej nieżyjącej. Pomyślałam, to znak albo ta, dosłownie taka identyczna albo zupełne przeciwieństwo.
Umówiłam się na odbiór kotki, lecz właścicielka w ostatniej chwili się rozmyśliła i wycofała swoje ogłoszenie. Wszystko wskazywało na to, że kotka trafi do mnie, ale potem pojawiły się kolejne problemy ze strony pani pośrednik z Fundacji w postaci obowiązkowego osiatkowania balkonu, na, co ja nie wyraziłam zgody. To był punkt zwrotny i umowa adopcyjna nie doszła do skutku. Szkoda tylko, że trwało to prawie miesiąc czasu i sporo mnie to kosztowało pieniędzy. Szczerze nie spodziewałam się takiej reakcji i problemów ze strony Fundacji. W końcu tyle zwierząt czeka na nowy dom, a tu takie problemy. Postawa tej pani była, co najmniej nie na miejscu. Rozumiem przepisy i umowy, to jedna strona medalu, ale chyba dobro zwierzaka jest najważniejsze.
Kolejna kotka, na jaką trafiłam to trikolor. Przepiękna i urocza około 1,5 roku ma. Też ponownie okazało się, że znów będę miała do czynienia z inną Fundacją, ale tym razem wszystko przebiegło bardzo sprawnie i nowa lokatorka została do mojego domu dostarczona. Została też spisana umowa, która wcale nie wymusza założenia siatki na balkon i bardzo miło z nią wszystko ustaliłam, co do opieki nowej kotki. I tak dnia 26.11.11 Zostałam nową właścicielką Soni. Na razie jest jeszcze trochę wystraszona, ale z każdym dniem powinno być już coraz lepiej. Do mnie już podchodzi i ma kitę podniesioną do góry, natomiast boi się jeszcze Blekusia. On też jest zdezorientowany tą całą sytuacją, ale mam nadzieję, że relacje między nimi będą coraz bliższe. Trzymam kciuki. Zdjęcia będą, jak oswoi się już całkiem, to, wtedy zrobię jej sesję.

wtorek, 8 listopada 2011

Język koci



Koty między sobą porozumiewają się poprzez różne mruki i odgłosy. Na filmie zarejestrowano typowe zachownanie kota, który ma na swoim podwórku intruza i zdecydowanie sobie jego towarzystwa nie życzy. Wspólna wymiana zdań ma zniechęcić przeciwnika do wycofania się na bezpieczną odgległość, a najlepiej zniknąć z pola widzenia. Koty nie zawsze pałają do siebie przyjaźnią, ale zmuszone do dzielenia się terytorium nauczyły się żyć w stadzie. Dlatego często dochodzi do sprzeczek, ale są to niegroźne zaczepki. Czasami podobne zachowanie jest u kotów, gdy kocur próbuje zachęcić kotkę do miłosnego uniesienia. Głośne mruczenie, przechodzące w parskanie i długie wycie, to nie przelewka i ostrzeżenie, że cierpliwość się powoli kończy i nie będzie już żartów. Zachowania kotów są fastynujące i dlatego tak bardzo interesują ich miłośników. Do głosów złowrogich i świadczących o nieprzychylnym nastawieniu do przeciwnika, świadczy postawa i najeżone futro. Kot w różnych sytuacjach potrafi nam, właścicielom powiedzieć, że nie chce, aby brano go na kolana albo nie ma humoru na zabawy. Prawidłowe odbieranie sygnałów od kota, pozwala na uniknięcie bycia podrapanym albo zlekceważonym przez kota. Pamiętajmy o tym, że koty doskonale potrafią przekazywać istotne informacje człowiekowi.

niedziela, 6 listopada 2011

Śmierć przyjaciela



Jaka więź istnieje niesamowita między kocią społecznością. Gdy ogląda się ten film, łzy płyną do oczu.... Kocia przyjaźń trwała do samego końca, a może i dłużej...

Przewidywanie śmierci

Jesteśmy krótko po Święcie Zmarłych, gdzie każdy z nas miał kogoś bliskiego. Śmierć jest czymś strasznym i bardzo bolesnym, ale musimy umieć się z nią pogodzić. Tak samo jest ze śmiercią naszych, ukochanych zwierzaków. Jak zwierzęta potrafią przewidywać śmierć, czy w ogóle to jest możliwe? Otóż tak. Koty, bo o nich tutaj głównie mowa, potrafią przewidzieć śmierć człowieka. Zanotowany został przypadek, gdzie kot imieniem Oskar w stanie Rhode Island przychodzi regularnie do szpitala na kilka godzin przed odejściem, któregoś z pacjentów. Gdy kot pojawia się na korytarzu szpitala, wiadomo, że któryś z pacjentów niebawem umrze. Jego wizyty dotyczyły 50 pacjentów. Czyżby zbieg okoliczności albo zdolności paranormalne?



Istnieje coś niewytłumaczalnego, ale zwierzęta potrafią przewidywać nadejście trzęsienia ziemi albo inną katastrofę. Kilka godzin przed wydarzeniem zwierzęta zachowują się bardzo niespokojnie, wręcz nienaturalnie. Gdzieś instynktownie wiedzą, co się wydarzy. Posiadają szósty zmysł i nim się kierują. Zwierzęta mają niezwykłe zdolności, czego człowiek może im tylko pozazdrościć. Psy doskonale i precyzyjnie przewidują powrót swojego opiekuna. Koty wyczuwają zbliżające się trzęsienia ziemi, a szczury wiedzą dokładnie, kiedy dosięgnie je śmierć, natomiast ptaki mają wyczucie kierunku.

niedziela, 30 października 2011

Po śmierci



Pierwsze dni są ciężkie bez niej. To był promyk radości, który wnosiła za każdym razem, gdy pojawiała się w progu pokoju. Teraz, gdy nie ma jej jest pusto. Brakuje czegoś, co miał Bleki i ja. Ból jest ogromny. Ciągle wierzymy, że utrata naszych pupili nie dotyczy nas. Gdzieś w oddali wiemy, że giną i umierają zwierzęta, ale nie dopuszczamy myśli, że właśnie może to spotkać nasze stworzonka. Inaczej jest, gdy wiemy, że śmierć jest blisko i tak, jakby powoli godzimy się z losem, że nasz, ukochany futrzak odejdzie. Natomiast ogromnym ciosem w samo serce jest śmierć nagła, niezapowiedziana, ani rokująca jej przybycie. Śmierć głupia i zarazem okrutna. Działająca z zaskoczenia, gdy nie przychodzi nam do głowy, że tak może być albo się wydarzyć. To okropne uczucie dla mnie, jako opiekunki i przyjaciela. Tak, mogę spokojnie tak powiedzieć. Rozumiałyśmy się doskonale. Ona wiedziała, czego potrzebuję i w jakim jestem nastroju. Jej pyszczek był zawsze uśmiechnięty. Tak, taką chcę ją pamiętać. Nigdy nie przestanę jej kochać. Była moim światem i sensem w życiu. Dla niej wracałam szybko z pracy, bo wiedziałam, że od progu mnie powita i będzie się cieszyć. Potem razem się bawiliśmy w trójkę. Zawsze było wesoło. Po jej śmierci posmutniałam i nie potrafię się z tego otrząsnąć. Mam wrażenie, że krwawiące serce nigdy się nie zabliźni. Kochałam ją całym sercem, ona o tym dobrze wiedziała. Potrafiła okazywać mi swoją miłość. Była śliczną kocicą, delikatną, pragnącą ciągłego towarzystwa. Pamiętam, jak ją przywieźliśmy do domu. Od razu dzielnie zaczęła zwiedzać mieszkanie mała, czarno-biała kulka. Bleki był zdziwiony prezentem, który dostał. Nie do końca przypadła mu ta niespodzianka do gustu. To coś pchało się i panoszyło wszędzie. Szybko minął okres nieufności, a pojawiła się przyjaźń. Była coraz mocniejsza z każdym dniem, aż do feralnego dnia, gdy jej życie gwałtownie się zakończyło. Bleki chyba zrozumiał, co stało się, bo nie odstępował mnie na centymetr. Szukał jej po całym domu, lecz na próżno. Chyba wie, że został sam. Głęboko wierzę, że ją spotkam w ciele innej kocicy, takie mam przeczucie, że będziemy znów razem. Wszystko zależy od Blekiego, czy zaakceptuje nową dziewczynę w swoim domu. Wiem, że spotkamy się i będzie to przeznaczenie. Czekam na odpowiedni moment, aby pogodzić się z jej śmiercią.