środa, 19 października 2011

Kontrola mojego terytorium



Dzisiaj po codziennym spacerze po moim rewirze, zmęczyłem się i miałem ciekawe spotkanie. Na mojej drodze pojawił się dawno niewidziany kumpel, na osiedlu mówimy na niego Tobi. Ucieszyłem się i razem poszliśmy na sąsiednie podwórko. Tam dołączyli do nas jeszcze dwaj, kolejni koledzy i goniliśmy wszyscy srokę. Wleciała ona na najwyższą gałąź. Tobi wdrapał się na samą górę, ale oczywiście miał kłopot ze zejściem. Biedak bał się. Musiałem mu pomóc i pokazać, jak schodzić z drzewa. Ja nauczyłem się tego w swoim ogródku. Sroka śmiała się tylko z nas, a potem poleciała w siną dal. Po tym pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł swoją drogą. Wróciłem do domu i poczułem się strasznie senny. Oczywiście Ejti za każdym razem musi wiedzieć, gdzie byłem. Czasami mam wrażenie, że jest moją żoną. Nie, fajna jest z niej dziewczyna. Ja też martwię się, jak jej nie ma w domu o określonej godzinie. Wdrapałem się na naszego grzyba i zrobiło mi się całkiem przyjemnie. Zmrużyłem oczy i czułem, że już smacznie drzemię. Dzień minął mi intensywnie i widziałem mojego kolegę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz